Historia
W Imię Boże! – „Trzeba być dobrym jak chleb”
Wspomnienia ks. Infułata Stanisława Olszówki
Wszystko zaczęło się dość dziwnie: Niedługo po moim przybyciu do Zakopanego na proboszcza Najśw. Rodziny w Zakopanem otrzymałem propozycję od Pani Heleny Hiszpańskiej-Zdebskiej z Gdańska, aby przyjąć od niej darowiznę na cele kultyczne lub charytatywne. Chce przekazać działkę z budynkiem przy ul. Nowotarskiej Nr 41. Budynek stary, sprzed I wojny światowej, zamieszkały przez lokatorów, z którymi Pani Helena miała nie mało kłopotów. Ja nie miałem ochoty „wchodzić w to”. Kiedy rozmawiałem w Kurii z Ks. Prałatem Leonem Krejczą i wyznałem, że nie chcę tego. Usłyszałem wtedy: „Ta, w czepku urodzony! Dopiero przyszedł do Zakopanego – już mu chałupę dają!” Odpowiedziałem: Ja będę miał z tym tylko kłopoty! I miałem niemało problemów. Mieszkało tam sześć rodzin. Jednak przyjąłem wyzwanie. Pani Helena, ze względy na wiek i słabość nie mogła przyjechać. Pełnomocnikiem uczyniła Pana mec. St. Machajewskiego. Dnia 19 września 1989r. w biurze notarialnym podpisaliśmy umowę i parafia stała się właścicielem starego, drewnianego budynku z lokatorami z przydziału miejskiego.
Budynek wymagał remontu, czynsze były maleńkie i niewiele można było zrobić; praktycznie tylko jakieś poprawki. Z ludźmi starałem się żyć w dobrych relacjach. Także oni życzliwie odnosili się do nowego właściciela.
Dawno myślałem o potrzebie kuchni dla ludzi biednych. Kiedy zmarła jedna z lokatorek, która zajmowała na dole kuchenkę i dwa pokoiki z 2 strony korytarza – pomyślałem, że tu możnaby urządzić maleńką kuchnię i jadalnię. Dlatego nie zgodziłem się na zameldowanie tam kogokolwiek (Była nawet sprawa w sądzie). Kiedy w Urzędzie Miasta było spotkanie (1991 rok) dotyczące bezdomnych – władze miasta stwierdziły, że przeznaczą na to baraki hufców pracy przy ul. Nowotarskiej 10. Martwili się tylko = co z posiłkami dla nich. Ja powiedziałem, że parafia Najśw. Rodziny planuje wkrótce urządzenie kuchni. Ucieszyli się wszyscy. Przystąpiliśmy do pracy. Trzeba było zrobić wewnętrzny generalny remont w pomieszczeniach, które uzyskaliśmy. I tak powstała Kuchnia Świętego Brata Alberta, którą poświęciliśmy 12 maja 1992r. W tym dniu z posiłków skorzystało 16 osób.
Gotowania podjęła się Pani Franciszka Zyzańska z Zespołu Charytatywnego naszej Parafii. Przez długi, długi czas pracowała gratis, charytatywnie, zawsze mówiła, że jest wolontariuszką. Potem przybywało ludzi – potrzebowała pomocy. Przychodziły Panie również charytatywnie. Ale trzeba coś za pracę dać i Pani Franciszce i innym. Nie była to zapłata za ich pracę, ale mała gratyfikacja. Stopniowo, jak przybywało konsumentów (0ludzi głodnych) – trzeba było ludzi silniejszych, młodszych i zapewnić im ubezpieczenie, a także wynagrodzenie. Tym bardziej, że warunki ich pracy były bardzo trudne (przede wszystkim ogromna ciasnota).
Ja tak bardzo chciałem, żeby w Kuchni Św. Brata Alberta pracował jakiś Albertyn lub Siostra Albertynka. Bywało, że na chwilę przychodził br. Albertyn, ale ich jest mało i nie mogli dać na stałe. Podobnie i Siostry. Ale wreszcie udało się uprosić i otrzymaliśmy Siostrę Albertynkę. Była to S. Joachima, która jednak pracowała krótko – ok. 4 miesięcy i wysłano ją do pracy za granicę. Potem była S. Katarzyna, ale też tylko 7 miesięcy – bo musiała rozpocząć nowicjat. Po niej Matka Prowincjalna skierowała do pracy w naszej Kuchni Św. Brata Alberta S. Mariettę Marię Kwaśniak, za co jestem Siostrom Albertynkom ogromnie wdzięczny, bo niesamowicie dużą pomoc okazała w organizowaniu kuchni w formie nowej. Ale jak to się działo – to już po kolei opisze S. Marietta, której przekazuję prowadzenie kroniki (od 1 VIII 2005).
Chcę jeszcze nadmienić, że w międzyczasie uruchomiliśmy w budynku na górze (1 p.) świetlicę dla dzieci z ubogich rodzin, wspólnie ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. Bezpośrednią opiekę nad dziećmi miała S. Jana ze Zgromadzenia Służebniczek Dębickich, wspierana przez wolontariat nauczycielek i starszej młodzieży.
Była współpraca z Kuchnią Św. Brata Alberta, bo Panie. A potem też Siostry przygotowywały dzieciom kanapki na podwieczorek. Przeważnie bywało 25-30 dzieci, które korzystały ze świetlicy. Na czas przebudowy domu przenieśliśmy świetlicę do domu parafialnego, a powrócą, ufam Bogu, jeszcze w tym roku. Ale o świetlicy – to w swojej kronice będzie pisać Siostra Jana.
Ks. Stanisław Olszówka
Wspomnienia s. Marietty Marii Kwaśniak z posługi
w Kuchni Świętego Brata Alberta
Pracę w Kuchni św. Brata Alberta rozpoczęłam 1 sierpnia 2005 roku. Zastąpiłam s. Katarzynę, która wyjechała do Krakowa. Przez okres 2 tygodni byłyśmy razem i właśnie w niedługim czasie miał rozpocząć się remont, do którego przygotowania trwały dość długo w związku z urzędowymi procedurami. Razem z s. Katarzyną, panią Krysią Pawlarczyk i jej synem Markiem, pracownikami Kuchni Św. Brata Alberta robiłyśmy małe przemeblowanie w związku ze zbliżającym się remontem. Mały prowizoryczny magazyn, który był na górze koło świetlicy został przeniesiony na dół do jadalni, która została przez to dużo zmniejszona, zrobiło się naprawdę bardzo ciasno. Wszystko wskazywało na to, że we wrześniu rozpoczną się prace remontowe. Ale niestety następne trudności papierkowe i musieliśmy dalej czekać. W związku z tym stara kuchnia została trochę odnowiona i pomalowano ściany i wszystkie drzwi. Pracowaliśmy w tej ciasnocie jeszcze ponad rok.
Dopiero 16 października 2006 roku rozpoczęła się przebudowa kuchni św. Brata Alberta. Ks. Prałat Stanisław Olszówka rozpoczął wspólną modlitwą, razem z nami modlił się także kierownik budowy Pan Andrzej Gut-Kantek. I tak z Bożym błogosławieństwem, a także można powiedzieć, że z naszym Ojcem Świętym Janem Pawłem II, ponieważ był to 16 października, rozpoczęliśmy przebudowę budynku.
Pracownicy przystąpili do rozbierania połowy budynku. Nie była to łatwa praca, ponieważ w drugiej części budynku Kuchnia Św. Brata Alberta cały czas była czynna. Ale chcę powiedzieć, że współpraca bardzo dobrze się układała i trwa do dziś. Wszyscy pracownicy Pana Andrzeja byli i są bardzo życzliwi. Doświadczyłam tej życzliwości na każdym kroku. Ponadto bardzo sprzyjająca była pogoda. Już 8 grudnia została zalana pierwsza płyta nad piwnicami. Wiał wtedy bardzo silny wiatr, dlatego pracownicy musieli powiązać linami starą część domu, w której pracowałyśmy, ponieważ było bardzo niebezpiecznie. 22 grudnia została zalana płyta nad parterem, a 12 stycznia 2007 roku zalano płytę na górze.
Prace posuwały się bardzo szybko, pokryto dach, nowa część budynku rosła w oczach. Ludzie przystawali na chodniku i patrzyli pełni zdumienia.
Ale żeby nie było za szybko i łatwo musieliśmy pokonać nową trudność związaną z instalacją gazową. Trzeba było trochę poczekać na pozwolenie użytkowania zbiornika gazowego. Pozwolenie to zostało prawnie zatwierdzone dnia 2 lipca 2007 roku. W tym czasie trwały prace wewnątrz budynku, a także został zakupiony sprzęt do kuchni.
Od 1 czerwca 2007 roku została przyjęta do pracy w kuchni Św. Brata Alberta pani Agnieszka Michalec a od lipca 2007 roku pani Maria Szeliga.
14 lipca 2007 roku została przełączona instalacja elektryczna ze starego budynku do nowego.
16-17 lipca nastąpiła całkowita przeprowadzka do nowej części budynku.
18 lipca modlitwą i poświęceniem rozpoczęliśmy pracę w nowej kuchni. Była także skromna kawa, a także grochówka ugotowana pierwszy raz w dużym kotle gazowym.
Nie mieliśmy jeszcze wentylacji, dopiero na początku sierpnia został zamontowany okap i wentylacja
25 lipca Ks. Prałat przyprowadził do nas ks. Kardynała Franciszka Macharskiego. Prace budowlane cały czas były podejmowane. Szybko została rozwalona reszta starego budynku, dziś powstało tylko wspomnienie.
Praca posuwała się bardzo sprawnie, ale w wielkim trudzie, ponieważ były obfite opady deszczu i teren budowy bardzo się obsypywał. Ekipa budowlana doskonale się z tym uporała i już 21 września 2007r. została zalana płyta nad piwnicami.
Następowało łączenie budynku w jedną całość. 25 września Ks. Prałat Stanisław Olszówka zorganizował zebranie Rady Parafialnej w nowej części budynku.
25 października zalano płytę nad parterem
24 listopada zalanie płyty nad mieszkaniem prywatnym, a 30 listopada nad świetlicą.
24 grudnia 2007 roku odbyła się pierwsza Wieczerza Wigilijna w nowej, ale tymczasowej jadalni, ponieważ prawdziwa jadalnia będzie w tej drugiej części.
Zapisało się ponad 40 osób, dlatego musiałyśmy zorganizować dwie tury o godzinie 10 i 11. Ufamy, że na drugi rok będzie już duża jadalnia i będzie można spokojnie i bez pośpiechu posiedzieć i pokolędować.
W styczniu 2008 roku odbyła się pierwsza wizyta duszpasterska w nowej części budynku. Ks. Prałat Stanisław Olszówka pobłogosławił i poświęcił wszystkie pomieszczenia oraz modlił się o Boże Błogosławieństwo dla nas i dla wszystkich przychodzących do Kuchni Św. Brata Alberta.
Cały czas trwają prace budowlane: pokrywanie dachu blachą oraz ocieplanie i wykańczanie budynku z zewnątrz.
Kiedy się patrzy na to wszystko to serce się raduje, że Boże dzieło tak wspaniale rośnie.
Drogi Boże są dla nas niezbadanie i tak 7 lutego dowiedziałam się, że będę miała zmianę placówki od 1 marca i pojadę do Mnikowa k/ Krakowa. Muszę przyznać, że jest to dla mnie bardzo trudne, bo w momencie najmniej spodziewanym. Cieszyłam się tą pracą, kochałam ludzi, którzy tu przychodzili głodni pokarmu i miłości. Obecnie jest zapisanych około 150 osób.
Dlatego chciałam podziękować najpierw Panu Bogu, że dał mi łaskę pracować w Kuchni Św. Brata Alberta przy parafii pw. Najświętszej Rodziny w Zakopanem. 2 lata i 7 miesięcy można powiedzieć, że to nie dużo, ale w tak krótkim czasie dokonało się wiele dzieł Bożych po ludzku niemożliwych. Niech będzie Bóg uwielbiony w tym dziele, które dokonało się z Jego woli.
Z serdecznym podziękowaniem zwracam się do ks. Prałata Stanisława Olszówki – Proboszcza Parafii pw. Najświętszej Rodziny. Bardzo dziękuję za okazaną życzliwość od samego początku mojej pracy w Kuchni św. Brata Alberta, za wyrozumiałość, a szczególnie za przykład bezinteresownej pomocy wszystkim potrzebującym.
Słowa wdzięczności kieruję do Pani Marii Szeliga i Pani Agnieszki Michalec. Bardzo dziękuję za miłą i dobrą współpracę oraz za rodzinną i szczerą atmosferę.
Nie mogę zapomnieć też dobra, które otrzymałam od Pana Andrzeja Guta-Kantka i całej jego firmy budowlanej, a wśród nich pana Stanisława Gał i jego syna Pawła. Dziękuję za szacunek i za wszelkie dobro.
Ja ze swej strony będę o wszystkich pamiętać w modlitwie.
Praca w kuchni Św. Brata Alberta to zapisana w moim życiu stronica, której nie da się wyrwać i o której nie można zapomnieć.
S. Marietta Maria Kwaśniak